TOP 5 dodatków/aktualizacji w grach MMO i nie tylko
Uszanowanko! Tym razem bierzemy na warsztat dodatki do MMO. No, aby być konkretnym to nie tylko rozszerzenia, ale również większe aktualizacje. I nie ograniczę się tylko do MMORPG-ów, bowiem na liście znajdziecie gry sieciowe.
Dlaczego biorę pod uwagę również duże patche? Sporo z nich otrzymuje własne, osobne nazwy i przez producentów/wydawców uznawane są za oficjalne dodatki. A przynajmniej tak są traktowane. Z tego powodu część z Was może być zaskoczona obecnością niektórych aktualizacji. I tak, w definicji dodatku biorę pod uwagę DLC, czy też rozdział, jak to jest nazywane w The Elder Scrolls Online.
Przypominam przy tym, że lista jest subiektywna. Dobra, już nie przedłużam, jedziemy!
5. The Elder Scrolls Online: Morrowind
Ostatnie miejsce na liście zajmuje pierwszy „dodatek”, a raczej rozdział do TESO. Tutaj wstyd się przyznać, ale zadziałała przede wszystkim nostalgia. Nie chodzi o dodanie nowej klasy postaci, czy też trybu PvP (swoją drogą podobał mi się strasznie). Bardziej mam na myśli wyspę Vvardenfell oraz powrót do przeszłości. Sporo osób się pewnie ze mną nie zgodzi, ale w moim odczuciu deweloperom udało się przenieść klimat oryginalnego The Elder Scrolls III: Morrowind.
Miejscem wydarzeń The Elder Scrolls Online: Morrowind jest okres przed pierwowzorem, kiedy to pewien wulkan nie obsypał regionu swoim popiołem. Dlatego wyspa wygląda inaczej niż zapamiętali ją gracze. Mnie z kolei w pewien sposób to urzekło – mogłem poznać przeszłość niektórych bohaterów, czy zobaczyć jak było wcześniej. Sam dodatek cenię przede wszystkim za warstwę fabularną. Niemniej w moim odczuciu ciężko nazwać go pełnoprawnym rozszerzeniem.
4. Lineage 2 Interlude
Och to chyba aktualizacja przy której spędziłem najwięcej czasu, jeśli chodzi o moją przygodę z Lineage 2. Zaraz potem rozpoczęła się era Kamaeli i Gracii, a dalej to już dopiero deweloperzy poszaleli. O ile jeszcze jednoskrzydlatych przełknąłem, tak kolejnych prób „uwspółcześnienia” klasyka nie byłem w stanie zdzierżyć. Zdaję sobie przy tym sprawę, że dla sporej ilości graczy Interlude również jest przesadą i kojarzy się z „casualizacją”. Wtedy bowiem pojawiły się Shadow Weapons, zmniejszono kary za umieranie, niektórym klasom dano możliwość samotnego expienia, czy wprowadzono Primeval Isle.
Niemniej według mnie ta aktualizacja była idealnym wyważeniem pomiędzy wymagającą grą, a tytułem dla niedzielnych graczy. Nie można było nazwać Lineage 2 Interlude łatwym, ale zdecydowanie stał się przystępniejszy. Poza tym, to wtedy dodano Weapon Augmentation, które sprawiło, że Homunkulus's Sword z boostem do castingu był czymś, co długo mi towarzyszyło w zabawie.
3. Path of Exile: The Fall of Oriath
Tego chyba nikomu nie muszę tłumaczyć. Znakomita aktualizacja, która przyciągnęła do Path of Exile prawdziwe tłumy. Multum nowej zawartości, przerobienie całego systemu expienia i pozbycie się poziomów trudności. Nowe akty, a do tego powrót do starych krain – proste rozwiązanie, dzięki któremu gra zyskała ciągłość fabularną. Ba, wreszcie skończyliśmy historię, co już samo w sobie jest warte wyróżnienia. Nie wspominając o nowych bossach, przedmiotach, umiejętnościach, czy systemie Pantheon. Całość z kolei uzupełniła nowa liga. Jasne, znalazły się pewne bolączki oraz niedziałające elementy.
Niemniej The Fall of Oriath zdecydowanie dało radę! Od strony graficznej produkcja również zyskała, nowi gracze też ucieszyli się na wieść o wbudowanym samouczku. Poprawiona mapka została przywitana na stojąco. Jak zresztą sami widzicie, otrzymaliśmy w ramach jednej aktualizacji, prawdziwą górę nowości. Nie trzeba w Path of Exile grać regularnie lub od ligi do ligi, ale zdecydowanie dzięki The Fall of Oriath warto tytuł przejść od początku do końca.
2. Final Fantasy XIV: Stormblood
Nie jestem nałogowym graczem Final Fantasy XIV. Mam tej grze wiele do zarzucenia, sporo elementów mi się nie podoba i marudzę na każdym kroku. Niemniej regularnie wracam, każdą, większą aktualizację sprawdzam i ciągle śledzę nowe informacje. Dodatek Heavensward osiągnął spory sukces, ale mnie wybitnie nie ruszył. Dopiero Stormblood sprawił, że wstałem z fotela i ponownie nie usiadłem. Tyle bowiem dodano łakoci, że zęby od nadmiaru słodyczy mi się popsuły. Pomijam jedynie pływanie, które pełni funkcję wizualnej atrakcji – to łyżka dziegciu w mojej beczce miodu.
Dwie nowe klasy przywitałem z otwartymi ramionami, ale uśmiech na twarzy pojawił mi się przede wszystkim przy reworku PvP. No, wreszcie ten aspekt Final Fantasy XIV zaczął wyglądać poważnie i miał nawet sens! Fabularnie nie ma o czym gadać – pod tym względem seria zawsze stała na dobrym poziomie i tym razem nie zawiodła. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że historia dodatku rywalizuje z kultowym Final Fantasy VII. Większą uwagę poświęciłem jednak na podziwianie widoków. Nie spodziewałem się bowiem, że MMORPG może wyglądać tak dobrze! Zresztą, zapraszam na wizytę po Kugane, to zrozumiecie co miałem na myśli.
1. World of Warcraft: The Burning Crusade
WEDŁUG MNIE TO NAJLEPSZY DODATEK DO KRÓLA MMORPGA, HURR DURR. Czego byście mi nie powiedzieli, zdania nie zmienię. Żyję przeszłością – lubię Lich Kinga, wzgardzam Cataclysmem, szanuję Pandy, powątpiewam w Draenor i nie zawiodłem się na Legionie. Niemniej prawdziwe ciarki na plecach miałem podczas przekraczania po raz pierwszy Dark Portalu i postawieniu swojej nieumarłej (Forsakenowej?) stopy w Outland. Według mnie The Burning Crusade to była kwintesencja World of Warcraft. Dodatek wprowadził sporo elementów ułatwiających, ale nie na tyle, by zabawa była zbyt prosta.
Zachowano rozwiązania z Vanilli i wciąż wymagano od gracza cierpliwości oraz samodzielnego myślenia. Nie było łatwo, gracze musieli działać drużynowo. W następnych rozszerzeniach sytuacja uległa zmianie i nie mnie oceniać czy na gorsze, czy lepsze. Faktem jest, że World of Warcraft nadal króluje i nikt temu nie może zaprzeczyć. Niemniej to pierwszy dodatek wspominam najczulej i bez wahania uznaję go za najlepszy okres w mojej historii z gatunkiem. Długo nie byłem gotowy na Illidana, chociaż Kael’thasa udało mi się pokonać. Nawet latające wierzchowce mi nie przeszkadzały, bowiem nie były tak łatwo dostępne!
I to by było na tyle. Czy Wy macie jakieś swoje aktualizacje/DLC/rozszerzenia, które również czule wspominacie?