Zagwozdka na niedzielę – bo liczy się tylko endgame
[Spotkanie dwóch przyjaciół ma miejsce w zatłoczonej karczmie. Łokciami utorowali sobie drogę do wolnego kąta. Za oknem prószył śnieg, zatem wcale nie śpieszyło im się do wyjścia – w końcu ciepła izba i pienisty trunek w kuflu są lepsze niż srogi mróz. Dla porządku nazwijmy naszych bohaterów Alfą i Omegą. Przekonajcie się, o czym dyskutowali.]
Alfa: Mój drogi, nie wydaje mi się, aby koniec wędrówki, czy też jej cel był tak bardzo istotny. Przecież liczy się sama podróż. Ja wiem Omego, że Ty to najchętniej byś od razu chwycił za młot i podbijał najtrudniejsze dungeony oraz stawał w szranki z dobrze uzbrojonymi przeciwnikami. Moim zdaniem jednak, nie o to w tym wszystkim chodzi.
Omega: Alfo, pleciesz bzdury. Każdy dobrze przecież wie, że w prawilnym MMORPG-u liczy się ino endgame. Cały ten początek to jedynie samouczek dla gołowąsów. Wiesz, aby byle chłystek nie przestraszył się na starcie i nie uciekł z obsranymi gaciami do mamusi. I tak dążyć będzie do samego końca, gdzie czeka prawdziwa zabawa. Nie powiesz mi przecież, że podczas expienia natrafiłeś na jakieś wyzwania godne uwagi, prawda?
Alfa: No nie, przyjacielu, niestety nie. Aktualnie podróżując przez MMORPG-i rzeczywiście czuję się, jakbym był prowadzony za rączkę. Nawet nie wiem kiedy, a już mam maksymalny poziom oraz biorę udział w instancjach, czy rajdach dla doświadczonych graczy. W zasadzie nawet nie pamiętam, co robiłem pomiędzy etapem małego szkraba na 1 levelu, a 100 poziomem – tak szybko to zleciało. Niemniej wcale mi się to nie podobało i gardzę takimi grami.
Omega: Ależ jak to? Przecież na końcu dostajesz i tak to, na czym Ci zależy. Walczysz o lepszy ekwipunek, rywalizujesz z innymi, a nawet znajdą się jakieś mini-gry, czy inne pożeracze czasu. O co Ci zatem chodzi?
Alfa: Omega, ale co to za zabawa, jak zapłacisz za jakiś tytuł tylko po to, aby przejść go w kilka godzin, a resztę czasu spędzić w endgamie? Przecież w czasie expienia mogę tak dużo pozwiedzać, sprawdzić tyle dungeonów oraz porozwijać swoją postać – przy tym wszystkim wcale się nie nudzić. Wystarczy tylko całość dobrze przemyśleć. Zobacz np. świat World of Warcraft. Ogromny, prawda?
Omega: No tak, to muszę przyznać.
Alfa: A czy zwiedziłeś większość krain, czy przeleciałeś przez nie, jakby Ci ktoś petard za majtasy wrzucił? Może większość czasu zmarnowałeś, korzystając z Dunegon Findera, zdobywając w ten sposób kilkanaście poziomów. W efekcie omijałeś większość terenów. I ja się pytam, jak nauczyłeś się w ten sposób grać?
Omega: Nauczę się tego w endgame przecież, skoro i tak spędzam w nim praktycznie cały swój czas. Poza tym jestem człowiekiem zajętym i nie mam ochoty bawić się w piaskownicy z innymi podrostkami. Pragnę od razu ruszać do boju, bowiem cała zabawa tkwi w wyzwaniach! Po co zatem marnować czas na żmudne expienie oraz zdobywanie ekwipunku, jak i tak go zaraz wymienię, na wyższym poziomie? Przecież cała ta droga pod górkę i tak wiedzie do endgame’u, który jest wymagający. Po co zatem sobie utrudniać?
Alfa: No tak, ale przy takim rozumowaniu moglibyśmy zamiast grać, jak przystało w MMORPG-i, to przechodzić 10 minutowy samouczek, a następnie od razu otrzymywać maksymalny poziom oraz podstawowy sprzęt. Olejmy etap pomiędzy 1, a 100 poziomem i od razu zacznijmy przygodę na samym końcu, a co! Podobałoby Ci się takie rozwiązanie?!
[Atmosfera w gospodzie zaczęła gęstnieć. Alfa bowiem zaczął się niepotrzebnie nakręcać – denerwowało go sielankowe podejście do sprawy jego kolegi. Karczmarz również czujnym okiem spoglądał na przybyszów, bowiem bał się mordobicia lub sięgnięcia po stal.]
Omega: No Alfa, bracie mój, nie unoś się tak. To co proponujesz zaiste jest głupie i nie, nie chciałbym tego. Nie rozumiem jednak o co się czepiasz. Skoro tak teraz MMORPG-i wyglądają, to widocznie ludziom to odpowiada. Przecież twórcy inaczej by tak gier nie robili.
Alfa: No właśnie kompletnie tego nie rozumiem. Sam jestem już stary, mam pracę i czasu na granie mi brakuje. Nie odczuwam jednak satysfakcji, gdy taki niedzielny gracz jak ja, w tydzień dogania no-life’a, czy innego nałogowca. Jasne, są oni ode mnie lepsi, ale nasz ekwipunek wcale się wybitnie nie różni. Zresztą, po trzech tygodniach takiego grania odnoszę wrażenie, że ukończyłem dany tytuł i skaczę do następnego. A tam co? W zasadzie to samo.
Omega: Może po prostu hardcorowców już nie ma?
Alfa: Może. Wiesz, są nowe tytuły, oparte wyłącznie na grindzie, jak np. Black Desert. Nie ma tam maksymalnego poziomu, tylko „soft cap” od którego rozpoczyna się właściwa rozgrywka. Problem w tym, że dojście do niego również zajmuje kilka chwil.
Omega: Wydaje mi się, że nieco przesadzasz. Wiesz, nikt Ci nie broni grać wolniej i cieszyć się rozrywką, chłonąć widoki oraz przechodzić wszystkie napotkanie dungeony. Możesz również wykonywać każdego questa!
Alfa: Wiesz, to nie byłoby takie głupie, gdyby nie fakt, że gramy w MMO. Skoro twórcy umożliwiają szybkie dojście do endgame, to gracze z nich zwyczajnie korzystają. „Po co się męczyć, skoro można iść na skróty”. Z tego powodu, spotkasz tylko garstkę osób, która bawi się w klasyczny sposób, wykorzystując to, co oferuje dana gra w 100%. W efekcie odnoszę wrażenie, że gram w dany tytuł sam, bowiem społeczność spotykam dopiero na samym końcu.
Jak już wspomniałem, bawimy się w MMO nie po to, aby czuć się jak w singleplayerze. Z tego powodu wiele osób rezygnuje lub zwyczajnie goni za resztą, która korzysta z endgame’u…
[Nagle w karczmie zrobiło się zupełnie cicho. Czas jakby stanął w miejscu, nawet krążąca mucha zrozumiała, że nie wypada teraz brzęczeć za uchem.]
Omega: Więc może pora się dostosować i zwyczajnie zaakceptować fakt, że tak jest i tyle? Wydaje mi się Alfo, że zbyt kurczowo trzymasz się nostalgii za starymi MMORPG-ami. Nie zapowiada się, aby coś w tej kwestii miało się zmienić. Popatrz na mnie, ja się świetnie bawię i korzystam z tego, co aktualne gry dają. Jak to mówią? Carpe diem, znaczy chwytaj rybę, czy coś takiego.
Alfa: Może masz rację. Zamiast szukać problemów w grach, powinienem znaleźć go w sobie. Przecież to nie tak, że od wielu lat na tronie zasiada cały czas jeden i ten sam tytuł, a sam gatunek uznawany jest za martwy. Nie, to nie prawda, że większość nowych produkcji pochodzi z Azji. To ja jestem problemem, bo chciałbym poczuć tą samą magię, co kiedyś… [stwierdził sarkastycznie]
Omega: Ty mi tu nie filozofuj! Jak Ci się nie podoba, to graj sobie w Battle Royale, MOBA, czy jakieś inne sieciówki. A jak Ci się RPG-a zachce, to masz mnóstwo singleplayerówek. Inaczej musisz się cieszyć z tego, co jest i basta. Zresztą, pora skończyć mielenie jęzorem, level się sam nie wbije!
Alfa: A żebyś się nie zdziwił…
[Już nic więcej nie zostało powiedziane w tej kwestii. Przyjaciele zmienili temat na fabułę w grach MMO, co zresztą jest historią na inną Zagwozdkę. Opowiem ją Wam przy następnej okazji. Wszak i ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem.]