Zagwozdka na niedzielę – MMORPG się nikomu nie opłaca

Dodany przez PefriX ponad 6 lat temu
9 5460
Zagwozdka na niedzielę – MMORPG się nikomu nie opłaca

„Na tym rynku nie ma MMORPG dla graczy z takimi wymaganiami”

Powiedział kiedyś znany fizjolog, Paulo Coelho. Ewentualnie widziałem taki cytat w powieści DecoMorreno, ale już nie pamiętam. Do rzeczy!

Gry MMORPG nikomu się nie opłacają, dlatego wbrew pozorom nie ma ich tak dużo. Zresztą, śledzicie portal i sami dobrze wiecie, że posucha na rynku taka, że człowiek łapie się wszystkiego. Nawet odgrzewanego kotleta lub crapa z Azji.

W zasadzie nie ma się czemu dziwić, bowiem nowych MMORPG-ów jest jak na lekarstwo. Społeczność siedzi w World of Warcraft, Final Fantasy XIV, Guild Wars 2, czy The Elder Scrolls Online. Znajdzie się jeszcze sporo osób, które grają w Black Desert Online. Prócz tego pierwszego tytułu, pozostałe są relatywnie „nowe” i do tego trzymające przy sobie większą część rynku.

Do tego dodać możemy szeroką publikę Lineage 2, Metin2 (w Polsce), Tibii, czy innych przedpotopowych produkcji.  Niby gier nie brakuje, bo lista MMORPG-ów jest długa. Niemniej nowości (ale takich prawdziwych, wręcz „next-genowych”!) to ze świecą szukać. Czy zatem rynek tych gier jest martwy?

Tak po prawdziwe, to i owszem. Moim zdaniem dlatego, że jest kompletnie nieopłacalny. Zresztą, zobaczcie sami. MMORPG potrzebuje dobrej infrastruktury sieciowej i pojemnych serwerów, które pomieszczą potencjalne tłumy graczy. Działać to powinno bez zająknięcia, bo inaczej będą krzyki, że lagi i w ogóle.

Dodatkowo, taka gra musi być przystępna, czyli zoptymalizowana. Nie robimy w końcu tytułu AAA z super-hiper-duper grafiką na miarę Crysisa czy Wiedźmina 3. Nasza produkcja ma dotrzeć do mas, więc i wymagania muszą być ogarnięcie, a całość też powinna hulać bez problemów.

Jakby tego było mało, nasz projekt powinien być oryginalny. Rynek ma już swoich gigantów, a społeczność nie znosi azjatyckich klonów, które niczym się nie wyróżniają. Nadmiar questów? Be. Nadmiar grindu? Be. Otwarte PvP i PK? Też be. Generalnie wszystko „dupa, dupa, gówno, cycki!”.

Nie dogodzisz, po prostu nie dogodzisz! No, ale dobra, jakiś plan jest, gra wydaje się fajna, wprowadza nowe elementy, nie przypomina innych MMORPG-ów. Udało się zrobić ładną, stylizowaną oprawę graficzną i to w taki sposób, aby Radeony nie spłonęły. Wypadałoby zatem sprzedać swój produkt.

Najlepiej dać graczom grę za darmo. Całkowicie, nie pobierać żadnych opłat, bo przecież nie będziemy od nikogo żądać kasy za wykonaną pracę. Pay-to-play nie ma sensu (ma i to jak najbardziej), bo to ewidentny skok na portfele. Buy-to-play? Brzmi dobrze, ale pewnie Item Shop będzie bogaty. Free-to-play to już w ogóle relikt przeszłości.

I co w takiej sytuacji? Problem! Gra MMORPG musi być rozwijana. To nie produkt singleplayer, który wydasz, wprowadzisz kilka łatek i z głowy. Taki projekt musi mieć regularne aktualizacje (darmowe), aby ludzie się nie znudzili. Do tego mnóstwo poprawek do balansu, jakieś wydarzenia dla społeczności. Ktoś jednak musi to robić, a za wykonaną pracę chciałby otrzymać wypłatę.

!!!Uwaga. Brutalne fakty!!!

Gry nie są tworzone za darmo. Nie wspominając o zapewnieniu supportu i GM-ów. Nie mówiąc nawet o płaceniu za serwery i pierdylionie innych rzeczy. To wszystko kosztuje, więc gra musi się zwracać. Jeśli jest darmowa (f2p), to musi mieć bogaty Item Shop. W przypadku płatnej produkcji (b2p) mówimy o jakichś drobnostkach w Item Shopie oraz dodatkach i DLC. Model abonamentowy sam na siebie zarabia i jest najbardziej uczciwy.

Twórcy otrzymują regularny zastrzyk gotówki, mogą dostarczać aktualizacje regularnie oraz zaoferować pewne i pełne wsparcie dla gry. W końcu hajs się zgadza. Równocześnie jest to najmniej popularna opcja, bo gracze nie chcą płacić co miesiąc haraczu za łaskawą możliwość pogrania w daną grę. Dramat!

Ach PefriX zaczyna bronić deweloperów?! CZYŻBY STANĄŁ PO DRUGIEJ STRONIE BARYKADY?

Nie, jest wręcz odwrotnie. Całym serduchem jestem po stronie graczy, ale czasem w życiu trzeba spojrzeć na drugą stronę medalu. Zobaczcie sami, tworzenie gier MMORPG jest nieopłacalne. Mamy jakieś wydumane oczekiwania, a całość kwitujemy „to już było, nic nowego”.

Odnoszę wrażenie, że żaden nowy tytuł nie przemówi do szerszej audiencji, jeśli nie będzie oparty na podstawie dużego/znanego uniwersum i od poważnego dewelopera. Blizzard dał nam Warcrafta, Square Enix Final Fantasy, a Bethesda (ZeniMax) The Elder Scrolls. Nawet ArenaNet miała zaplecze w postaci pierwszego Guild Wars. Najpoważniejsi gracze na rynku to większe firmy, które mogą zaoferować graczom znany świat, zamiast czegoś nowego.

Nie dziwcie się zatem, że o wiele łatwiej wydać coś prostszego. Strzelanka sieciowa? Może MOBA? Teraz to najlepiej battle royale! Przygotowanie gry, gdzie na mapie biega 100 osób, zamiast 1000 to spora różnica. Do tego w tej pierwszej gracze jedynie się strzelają, a w drugiej walczą w PvP, PvE, eksplorują świat, szukają fabuły i Bóg wie czego jeszcze.

Nikt z kolei nie narzeka na kupowanie skórek w takich gierkach, ba!, w niektórych nawet loot boxy przeszły bez zająknięcia. W MMORPG-ach z kolei niemal zawsze coś nie pasuje, bo za drogie, bo Pay-to-Win, bo nieuczciwe. Z czegoś jednak trzeba żyć, prawda?

I nie, jednorazowe kupienie gry to zazwyczaj za mało. Po dwóch latach (a nawet wcześniej) firma wręcz musi wydać płatny dodatek, najlepiej obowiązkowy, aby interes się kręcił. Ewentualnie DLC z mniejszą, ale kuszącą zawartością.

Skąd takie wnioski? W uczciwych Item Shopach najchętniej kupowane są ładne wierzchowce czy skórki. Niemniej w sytuacji, gdy takich przedmiotów pojawia się za dużo, gracze również narzekają. Deweloperzy widząc wysoką sprzedaż automatycznie zechcą wprowadzić więcej skinów, skoro to sprzedaje się tak dobrze.

W odróżnieniu jednak od innych gatunków, w MMORPG-ach przeciętna osoba nie posiada całej szafy ładnych wdzianek z Item Shopu, bo zwyczajnie nie jest to tak potrzebne. Kupujemy kilka, nie kilkanaście skórek, więc przychód  z nich jest nieco inny, niż w grach MOBA czy battle royale. A pamiętajmy, że gry nie są stworzone dla zabawy – to produkty, które mają zarabiać.

No, kończę już swoją zabawę w adwokata diabła. Całość podsumuję w taki sposób (thx Cruzer): „MMORPG to popularny, ale, o ironio, równocześnie niszowy rynek”. Dlatego nie spodziewajcie się wysypu nowych, rozbudowanych i oryginalnych gier tego typu. Zwyczajnie nikomu się to nie opłaca, bowiem tort został już podzielony przez największych graczy. Tylko Azja jeszcze się w to bawi, ale oni mają zupełnie inne gusta.

Pozostaje zatem liczyć na mniejszych deweloperów, o mniejszych możliwościach lub na nagłą fanaberię kogoś większego, z prawami do ogromnego uniwersum typu Fallout, Harry Potter, Pokemon, itd. Takie jest przynajmniej moje zdanie. A Wy, co sądzicie? Czemu nie mamy wysypów „next-genowych” MMORPG-ów, tylko karmieni jesteśmy crapami z Azji?

PS. Pewnie ktoś powie, że Path of Exile oraz Warframe jakoś dają radę. Tak, ale nie są grami MMORPG ;).


9 Komentarzy


Ostatnie gry

Najnowsze filmy z naszego YouTube