Zagwozdka na niedzielę - Surrender czy Never Surrender?
[Po raz kolejny Alfa i Omega znajdowali się w dobrze wszystkim znanej gospodzie. Karczmarza jednak nie było w zasięgu wzroku, jak i gości. Wszyscy bowiem zwyczajnie uciekli z knajpy, nie chcąc znaleźć się w zasięgu ostrza jednego z dwóch bohaterów. Starzec zażarcie walczył z młodzieńcem, który również nie miał zamiaru przyznać mu racji. O co poszło? O poddanie się…]
Alfa: W RZYĆ MNIE POCAŁUJ Z TAKIMI TEKSTAMI, CHŁYSTKU! Nie potom wojował od 30 lat, by poddawać się, jak jakiś plebs.
Omega: Po cholerę ciągnąć tę farsę staruszku. Sprawa jest przegrana. Niepotrzebnie marnujemy czas.
Alfa: NEVER SURRENDER GÓWNIARZU! Walczymy do samego końca. Gra nie jest przegrana, póki nie ma napisu „Game Over”.
Omega: To widocznie jesteś ślepy, skoro wcześniej nie potrafisz stwierdzić, że przegraliśmy. Zamiast niepotrzebnie przedłużać, możemy zagrać raz jeszcze.
[Stary wojownik uderzył ręką o stół i zaczął krzyczeć. Następnie rzucił się na młodszego towarzysza]
Alfa: I co, miałbym poddać grę, bo Ty straciłeś wolę walki? Zwycięstwo albo śmierć! Nie masz w sobie za grosz honoru.
Omega: Mam go aż nadto, staruszku. Ba, mam szacunek do naszego przeciwnika, dlatego chcę mu oszczędzić czasu, skoro pewnie ma lepsze rzeczy do roboty, niż kopanie leżącego.
Alfa: Nie ma w Tobie za grosz instynktu! Zwierzę zapędzone w kozi róg jest najbardziej niebezpieczne. Z graczami jest tak samo.
Omega: Co Ty pleciesz?!
Alfa: W sytuacji pewnego zwycięstwa, przeciwnik traci koncentrację. Nie wierzy bowiem, że ktokolwiek może mu zagrozić. Opuszcza gardę i jest podatny na atak. Desperacja z kolei potrafi zdziałać cuda.
Omega: Tia, jasne i może jeszcze backdoor na miarę xPeke, co?
Alfa: Dokładnie! Nie poddali się, walczyli do końca i udało im się wygrać w niesprzyjających okolicznościach. Jakby się to skończyło, gdyby wybrali „surrender”?
[Omega widział, że towarzysz stracił zapał i skupił się na gadaniu, zamiast walce, dlatego samemu odłożył oręż na stół, przy którym usiadł]
Omega: Jedna jaskółki wiosny nie czyni. Ile takich sytuacji znasz, co?
Alfa: To nie jest argument, cuda same się nie sprawią, trzeba dać szansę losowi, a nie poddawać się.
Omega: Przecież to tylko gra. Byłem słabszy, popełniłem błędy, nie zasługuję na wygraną. Git Gud. Co mi po zwycięstwie w taki sposób?
Alfa: Jak to co, przecież grasz po to, aby wygrać!
Omega: Niekoniecznie. Gram dla przyjemności i zabawy oraz aby stawać się coraz lepszym. Szanuję wroga, który okazał się silniejszy ode mnie. Szanuję również jego czas.
Alfa: Niemniej wygrywając z nim fartem, udowadniasz, że wcale nie był taki lepszy i również powinien się bardziej starać. Nigdy nie wolno odpuszczać lub lekceważyć wroga, bo to się na nas potem mści.
Omega: No z tym ostatnim to się zgodzę, ale po co walczyć, gdy nie ma się motywacji?
[Alfa wyraźnie się uspokoił. Ognisty temperament nie współgrał z niemłodym już ciałem. Niemniej język nadal miał ostry.]
Alfa: To po co grasz w PvP, skoro w połowie sobie odpuszczasz?! Póki mecz się nie skończył, nie ma nic pewnego.
Omega: To niby skąd wzięło się „surrenderat20”, co? Widocznie nie każdy myśli jak Ty. Ba, w grach MOBA czy karciankach większość osób raczej woli się poddać, niż ciągnąć nieprzyjemną farsę.
Alfa: To, że miliony much lata dookoła gówna, nie oznacza, że ono ładnie pachnie. Zwyczajnie wolicie łatwe rozwiązania.
Omega: Dziadku, nie przeginaj!
Alfa: Prawda boli, co? Co zrobisz z zaoszczędzonym czasem, hmm? Pięć minut szybciej rozpoczniesz mecz, który również poddasz, bo gra nie idzie po Twojej myśli?
Omega: To wcale tak nie wygląda! Po prostu nie wszystko da się wygrać.
Alfa: Owszem, ale nie oznacza to, że od razu masz się poddawać. Miej szacunek do samego siebie i graj do końca. Przyszłość nie jest spisana z góry na kartce, sami ją tworzymy!
Omega: Skończ z tym moralizatorskim tonem. Są sytuacje beznadziejne i nie wmówisz mi, że opcja „surrender” jest zbędna.
Alfa: Znam gry, które jej nie mają i jakoś sobie radzą.
Omega: O tak, to całe casualowe Heroes of the Storm, prawda? Tylko tam mecze trwają po 25 minut, więc to duża różnica.
Alfa: Może i tak, ale przynamniej nie ma taniej wymówki do odpuszczenia sobie.
[Starszy wojownik prowokował swojego młodego przyjaciela. Wiedział, że czasem słowa mają większą moc niż brutalna siła.]
Omega: Co nie zmienia faktu, że część osób stoi w bazie, zamiast, jak to mówisz, „grać do końca”. Czyli wychodzi na to samo.
Alfa: Ech, nie umiesz odpuścić. Co Ci szkodzi spróbować? Co na tym tracisz? To raptem kilka minut Twojego życia, które i tak „marnujesz” na granie. Skoro jesteś tu, aby stać się lepszy, to rób to w niesprzyjających warunkach. Doskonal się, kiedy wszystko jest przeciwko Tobie.
Omega: Co masz na myśli?
Alfa: Wygrywanie niekoniecznie czyni Cię lepszym. To porażki dają doświadczenie. Przegrana z której potrafisz wyciągnąć wnioski ma o wiele większe znaczenie dla Twojego rozwoju, niż łatwa wygrana.
Omega: I dlatego mam się męczyć?! Po co, skoro wiem, co poszło nie tak…
Alfa: Najwidoczniej nie do końca, skoro przegrałeś. Uszy do góry Omego, nie ma o co drzeć kotów. Na niektóre pytania nie ma jednej odpowiedzi i możemy mieć różne zdania na dany temat.
Omega: O! I w końcu powiedziałeś coś z sensem. Rozejm?
Alfa: To myśmy w ogóle mieli zwadę? Karczmarz, wyłaź no z pod stołu łachudro jedna i podaj coś do picia, bo z pragnienia umieramy!
[Jak to w „chińskich bajkach” bywa, tak i tutaj przyjaźń okazała się ważniejsza od konfliktu. Alfa i Omega nie rozwiązali swojego problemu – zamiast tego zwyczajnie do niego nie wracali. Słysząc ich śmiechy, ludzie ponownie, lecz nie bez strachu, zaczęli schodzić się do gospody. Po bohaterach nie było śladu waśni, a jedynie zdemolowana karczma świadczyła, że przez pomieszczenie przeszło emocjonalne tornado. A jeśli o mnie chodzi, to… Ja obok karczmarza pod stołem siedziałem i wszystkiemu się przysłuchiwałem.]