TOP 5 koszmarnych bossów w MMORPG
Jeśli mówimy o rynku gier i o trudnościach czy wysokim poziomie, to w dyskusjach zaraz pojawia się seria Dark Souls. Ewentualnie ktoś wspomni o Cuphead, Bloodborne, czy Ninja Gaiden. A co na to MMORPG-i?
Podczas swojej przygody przez gatunek, niejednokrotnie stawałem ze swoją grupą czy rajdem, przed przeciwnikiem nie do pokonania. Tak przynajmniej nam się wydawało. Przeszkodą okazywała się wredna mechanika, czy też słabe uzbrojenie. Po kilku(nastu) próbach, zazwyczaj jednak udawało się pokonać niemilca i przejść dalej. Były jednak chwile, gdy człowiek zaczynał wątpić. W głowie pojawiały się pytania z serii „kim jesteśmy, dokąd zmierzamy?”, czy „wiem, że nic nie wiem”.
Jako, że naszła mnie ostatnio nostalgia, to podzielę się z Wami swoimi koszmarami. Przed Wami TOP 5 bossów, którzy doprowadzili moją krew do wrzenia.
5. Age of Conan - Yakhmar
Funcom udało się odwzorować wręcz idealnie, tego ziemnego robaka z opowieści o Conanie. Jego wzrok jest zabójczy, dlatego podczas potyczki, tylko tank powinien się z nim mierzyć „twarzą w twarz”. Do tego odpycha wszystko, co znajdzie się za blisko jego ogromnego ciała, dlatego nie ma mowy o przytulaniu. Całość urozmaicają mniejsze stwory, które regularnie uprzykrzają życie bohaterów. Niemniej wisienką na torcie jest Iceworm Lullaby. To kilkusekundowe ogłuszenie dla całego rajdu, którego nie da się uniknąć – trzeba je przeżyć. Zabawa z Yakhmarem wymaga ogromnej koordynacji całej drużyny. Jeśli ktoś niepotrzebnie otrzymuje obrażenia, to po ogłuszeniu healerowi mogło zabraknąć many. A przypominam, że ma on do wyleczenia cały rajd!
4. Guild Wars 2 - Tequatl the Sunless
To jest coś, za co lubię Guild Wars 2. Mam na myśli czasowe wydarzenia oraz „world bosses”. Pojawia się informacja i nagle BUM, wielki przeciwnik czeka na śmiałków. Tequatl the Sunless często wyczekiwał grupy, której udałoby się go pokonać. Zabawa opiera się na niezwykłej koordynacji, bowiem niejednokrotnie w potyczce biorą udział osoby, które nie zawsze ze sobą grają. Taki bowiem jest urok wydarzeń publicznych. Co ciekawe, ten smoczy przyjemniaczek wymagał 50-60 bohaterów do pokonania. Garstka z nich musiała zająć się działami, większa grupa ich chroniła, a reszta… Reszta starała się nie umrzeć pod pazurami bestii.
Problemem jest również czas, którego generalnie jest mało – 15 minut. Do tego warto pamiętać, że smok jest niewrażliwy na uderzenia krytyczne, więc również i ekwipunek warto dopasować. Tequatl czasami uraczy graczy falami wody, które początkowo można przeskoczyć. Z czasem robią się jednak za wysokie i jesteśmy skazani na „danie nura”. Zakładając oczywiście, że zrobimy to w odpowiednim momencie.
3. World of Warcraft - Algalon the Observer
Ulduar, ta nazwa nawet teraz potrafi wzbudzić grozę wśród rajdującej społeczności World of Warcraft. Na dzień dzisiejszy może nie jest już takim wyzwaniem i każdy bez problemu wskaże rajd o bardziej skomplikowanych mechanikach, ale swojego czasu był prawdziwym koszmarem. Blizzard musiał go nerfić, aby większa część społeczności mogła sobie poradzić z bossami, które skrywał ten obszar. Jeden przeciwnik był opcjonalny i z powodu jego poziomu trudności, gracze go omijali. Algalon the Observer, bo tak się zwał, był dostępny jedynie przez godzinę (ograniczenie zostało zdjęte) i to pod warunkiem, że grupa rajdująca przeszła Ulduar, czyli zabiła Yogg-Sarona.
Algalon ma „uratować” Azeroth, czyli zabić wszystkich, bowiem planeta po upadku Lokena jest bezbronna. Jedyne co mogę o tym bossie napisać to tylko jedno – nie bez powodu miał przydomek Raid Destroyer. Przy spotkaniu z nim nie będzie czasu na stanie w miejscu. Pole bitwy szybko wypełni się czarnymi dziurami, sferami, czy eksplozjami. „Najzabawniejsze” w tym jest to, że aby uniknąć jednego z większych ataków, trzeba świadomie wejść do strefy zadającej ogromne obrażenia na sekundę. Ha ha ha…
2. TERA - Bandersnatch
TERA zawsze mi się podobała, dzięki systemowi walki non-target. Dzięki niemu potyczki z bossami były takie dynamiczne. Nie spodziewałem się jednak, że walka z przerośniętym robakiem może być tak wymagająca. Bandersnatch uczy graczy kolorów oraz matematyki. Nie wierzycie? Podstawowe ataki tej poczwarki nie są jakieś efektowne. Zabawa zaczyna się jednak w momencie, gdy nasz przystojniak używa AoE. Jeśli ma ponad 50% HP w pewnym momencie zapyta „Odd czy Even?”, w przypadku mniejszej ilości, będzie po prostu świecił. Na czym to polega? Gracze muszą liczyć ataki AoE, które wykonuje boss. Konkretnie zwracać uwagę na ich kolor.
Po zadanym pytaniu, przeciwnik zaświeci się na odpowiedni kolor i wykona śmiertelny atak. Śmiałkowie zaś będą musieli ustawić się w odpowiednim miejscu, aby przeżyć – w zależności czy kolor bossa jest „parzysty” lub „nieparzysty” od wyliczonego AoE (zdaję sobie sprawę, że nie wytłumaczyłem tego jasno). Nie jest to takie łatwe, gdyż Bandersnatch w międzyczasie używa innych umiejętności, więc gracze są cały czas zajęci. Mimo to muszą znaleźć chwilę na szybką matematykę i w kluczowym momencie podjąć decyzję. To się nazywa RNG!
1. Final Fantasy XIV - Living Liquid
Och, jak nie jestem fanem Heavensward, tak niewolnikiem Living Liquida udało mi się zostać. Profesjonaliści pewnie powiedzą, że ten przeciwnik nie był żadnym wyzwaniem i są w stanie wymienić o wiele groźniejszych bossów w Final Fantasy XIV. Niemniej ja mam z tym jegomościem wiele niemiłych wspomnień. Gracze FFXIV wiedzą, że rajdy w MMORPG-u od Square Enix nie są czymś prostym. Może i system walki nie jest fascynujący, tak na wyższym poziomie klawiatura służy nam za pianino, a my, chcąc wyciągnąć odpowiedni DPS, gramy mega skomplikowaną melodię.
Często jednak okazuje się, że to nie wystarczy lub w utworze pojawi się fałszywa nuta – wtedy następuję wipe i zaczynamy od nowa. Problem Living Liquida zaczyna się wtedy, gdy boss zmienia swój kształt, a wy nie zdążycie porozumieć się z resztą zespołu na temat taktyki. Do tego dochodzą wredne mechaniki, np. w postaci mordujących bąbli oraz przymus utrzymywania ciągłych obrażeń na celu. Tak, Living Liquid pozostaje moim wrednym koszmarem.
Oczywiście, na liście powinno znaleźć się więcej bossów. Choćby taki Mimiron, czy Yogg-Saron z World of Warcraft. TERA posiada również wykluwającą się Shandra Manaye, a Rift może pochwalić się Volanem. Jestem przekonany, że sami jesteście w stanie wymienić bossów w MMORPG-ach, którzy spędzali Wam sen z powiek. Dlatego jestem ciekaw, których przeciwników określilibyście mianem „koszmarnie trudnych”?