Wieszczu i jego dziesięć ulubionych gier MMORPG
Iiii… Ostatni, ale wcale nie najgorszy - polski wieszcz - wjeżdża ze swoją listą dziesięciu ulubionych gier MMORPG.
Moja “topka” może być dla was nieco dziwna, bowiem sporo w niej tytułów przeglądarkowych (żadnego “League Of Angels”, spokojnie). Spowodowane jest to tym, że nigdy nie cieszyłem się wybitnie szybką prędkością pobierania, a tak się składa, że moje miejsce zamieszkania nie znajduje się w zasięgu światłowodu. Pobranie takiego “Aiona” było dla mnie kwestią całej nocy, dlatego większość czasu spędzałem szukając czegoś ciekawego wśród mniej “grubych” produkcji w tym także takich w które gramy za pomocą okna przeglądarki.
Tak więc bez zbędnego przedłużania - lecimy. Przypominam tylko, że jest to topka gier MMORPG, a nie MMO. Dlatego to na liście nie mogły pojawić się takie tytuły, jak moje ukochane “League Of Legends” czy “Diablo III”, które też bardzo lubię.
10. “Wizard 101”
Jeśli śledzicie nasz kanał na YouTube, zapewne oglądaliście mój materiał o tej grze. Dzieło studia KingsIsle wzbudza we mnie bardzo pozytywne emocje od czasów open bety. Jest to świetnie zrealizowana gra RPG w klimatach szkoły magii znanych chociażby z bestsellerowej serii “Harry Potter”, aczkolwiek absolutnie nie można zarzucić jej plagiatorstwa przygód chłopca, który przeżył. Baśniowa grafika, różnorodny świat i ciekawy system walki oparty na połączeniu strategii turowej z karcianką tworzą niezwykle udaną kompozycję. Problem stanowi jednak fakt, że jest to prawdopodobnie najbardziej niesprawiedliwa produkcja na rynku pod względem systemu płatności. Chociaż oficjalnie jest ona “free to play”, za darmo otrzymujemy dostęp do zaledwie kilku początkowych lokacji, a dalej jesteśmy zmuszeni zapłacić za miesięczny, kwartalny lub roczny abonament, albo też kupować za realne pieniądze poszczególne krainy, których łączna cena wynosi około 670 złotych. Jeśli więc uznacie, że jest to coś wartego takich pieniędzy lub 35 złotych co miesiąc, macie moją rekomendację. Kiedy ostatnio sprawdzałem, na serwerach wciąż bawiło się mnóstwo osób.
9. “Aion”
“Aiona” chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Gra swego czasu nazywana była “World Of Warcraft ze skrzydłami” i w sumie sporo w tym stwierdzeniu prawdy. Dwie zwalczające się frakcje + klasyczny quest grind z raidami. Nic odkrywczego, ale za to zaskakująco przyjemne w rozgrywce. Smaczku dodaje też niezwykle ładna nawet jak na dzisiejsze standardy grafika. Trąci oczywiście azjatyckością i ogólnie anime, ale potrafi zachwycić w niektórych momentach. Do tego tytułu zawsze wracam, kiedy akurat nie mam ochoty na nic ambitniejszego i zawsze bawię się tak samo miło, stąd miejsce na tej liście. A, no i oczywiście - #TeamAsmodianie :)
8. “WildStar”
“To dobra gra, ale pustki na serwerach odstraszają” - powiedziało dziesięć tysięcy graczy “WildStara”, usuwając grę z dysku kolejno po sobie. Ja również nie spędziłem w tym tytule koszmarnie dużej ilości czasu, ponieważ brak jakichkolwiek kompanów do wspólnej zabawy skutecznie mnie odrzucił. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby moje wrażenia z przygód na “Dzikiej Gwieździe” były negatywne. Jest to niezwykle udana pod względem technicznym produkcja osadzona w ciekawym (co w obrębie naszego gatunku jest bardzo rzadkie) świecie nie fantasy, a science-fiction. System walki mocno trąci “Guild Wars 2” (nota bene, dla mnie ten aspekt jest jedyną zaletą dzieła ArenaNet), a grafika zapewnia naprawdę przyjemne doznania wzrokowe. Nie sposób też nie wspomnieć o klasie medyka, która mocno odbiega od standardowego archetypu MMORPGowego kapłana. To po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy.
7. “NosTale”
Polacy kochają “NosTale”. Taka jest prawda i nic w tym dziwnego. Słodka i cukierkowa oprawa graficzna w stylu chibi, muzyka, której długo nie można pozbyć się z głowy, niezapomniane z charakteru postacie i wciągająca fabuła stanowią większą część zalet tego tytułu. Zdaję sobie sprawę, że nasz ukochany wydawca GameForge zadbał o odpowiednią dawkę pay2win, ale nie oszukujmy się. Nie jestem typem gracza, który zwraca na to jakąkolwiek uwagę. Dopóki mogę zagłębiać się w historię i od czasu do czasu wyskoczyć na jakąś małą instancję, to jestem spełniony.
6. “Elsword”
Jeśli ktoś mnie zna, to doskonale wie, że jestem wielkim entuzjastą japońskiej sztuki animacji i rysunku komiksowego. Co prawda lubuję się najbardziej w projektach ambitnych, zmuszających do przemyśleń egzystencjalnych lub pokazujących niewyobrażalny geniusz ludzkich istot, ale od czasu do czasu lubię sobie obejrzeć po ciężkim dniu coś niezbyt wymagającego. Takim czymś są wszelkiego rodzaju bitewniaki, haremy i szkolne romanse, które dla mnie są pewną formą systemu antystresowego. Dlatego też właśnie w oko wpadł mi “Elsword”. Utrzymana w stylistyce anime, przepełniona akcją nawalanka oparta na banalnie prostych zasadach z fabułą wyjętą żywcem z najbardziej sztampowych japońskich opowieści. Nic tylko usiąść, oprzeć się o poduszkę, skonfigurować pada i spędzić najbliższe dwie godziny na parciu przed siebie i odpieraniu ataków setek wrogich istot. Tak, to jest zdecydowanie to, co lubię :)
5. “Margonem”
Pierwsza pozycja przeglądarkowa na tej liście, a będzie ich jeszcze kilka. Cóż mogę rzec o “Margonem”? Klasyk nad klasyki, polska “Tibia”, jedna z pierwszych tak bardzo rozbudowanych gier via www. Spory otwarty świat, mnóstwo zadań, mnogość klas i umiejętności. Mimo prostego modelu zabawy, spędziłem w tej produkcji naprawdę długie, przyjemne chwile grając ze swoim znajomym z sąsiedztwa, a nawet (co nie zdarza mi się często) zdecydowałem się na wsparcie twórców poprzez kilkukrotny zakup Smoczych Łez (waluty premium). Chociaż obecnie rzadko zaglądam do tego świata, nie żałuję niczego, co w nim zrobiłem.
4. “My Fantasy Online 3”
Poza podium znalazło się “MFO3”, które również powinno wam być dobrze znane. Miałem mały problem, czy umieścić je wyżej czy niżej niż “Margonem”, ale ostatecznie zdecydowałem, że zajmie jednak zaszczytne czwarte miejsce. Powód takiej decyzji jest prosty - FABUŁA!
Tutaj mieliśmy do czynienia z jakąkolwiek historią opowiadaną nam w trakcie zabawy i była to kropla, która przelała czarę zwycięstwa (parafrazując znane powiedzenie). Dla mnie opowieść nie jest tylko tłem do grindu czy raidowania, ale w każdym tytule stanowi nieodłączny element mojej zabawy, podlegający surowej ocenie.
Fakt faktem, w tym wypadku nie była ona zbyt ambitna, ale potrafiła zaciekawić, zająć czymś gracza i sprawić, że ten po prostu miło spędzał czas.
Jeśli chodzi o aspekty techniczne, tytuł jest prawie identyczny, jak wyżej wymieniona gra, z tą różnicą, że świat jest nieco bardziej zamknięty.
3. “4Story”
Na najniższym stopniu czołówki znalazła się gra - legenda. Tytuł, który umieściłem tutaj tylko i wyłącznie z szacunku do wersji sprzed fatalnego dodatku “Rise Of Gore” i jest to forma mojego hołdu oddanego tym wszystkim godzinom przegranym w “Czterech Opowieściach”.
Nie wiem, czy istnieje bardziej jaskrawy przykład tego, jak GameForge potrafi zniszczyć (nawet w oczach tak tolerancyjnej pod tym względem osoby jak ja) fantastyczną produkcję, która mogłaby żyć przez wiele, wiele lat, a obecnie trwa w jakimś stanie wegetacji mając po 300-400 aktywnych graczy.
W czasach, w których każdy chciał mieć “swoje World Of Warcraft” powstawała masa, ale to masa takich samych gierek. Mało której udawało się przetrwać chociażby pierwszy rok, ale “4Story” było chlubnym wyjątkiem. Żyłą złota pośród pokładów pirytu. Nie wiem, czy to przez barwne lokacje, fantastyczny system klas, polską lokalizację, czy naprawdę trudne lvlowanie, ale nigdy, słowem nigdy, nie spędziłem w żadnej grze tyle czasu co w tej.
Cóż… Chociaż dla mnie jest definitywnie martwa, produkcja ta żyć będzie w moim sercu i wspomnieniach.
2. “Neverwinter Online"
Neverwinter Online” może i zaczynał jako “najgorsze MMORPG 2013 roku”, ale dzisiaj jest fantastyczną produkcją w którą wręcz się zagrywam. Największą jej zaletą jest chyba nowoczesne podejście do zabawy przy jednoczesnym częściowym zachowaniu klimatu uniwersum “Dungeons & Dragons”. Uwielbiam tutaj… Właściwie wszystko. Od szaty graficznej przez system walki po niezwykle zajmującą fabułę na której rozwój postawiono szczególny nacisk. Nie zgadzam się również z zarzutami o “pay to win”. Co prawda, płacąc pieniądze możemy szybciej się rozwinąć, ale nic poza tym. Walutę premium (zen) da radę zdobyć bez problemu za astralne diamenty i nie wymaga to wcale horrendalnych ilości czasu.
No dobra. Tak chwalę tę gierkę, ale to dalej jest dopiero miejsce drugie. Co więc może być lepsze od “Neverwinter Online” jeśli zachwalam je tak mocno? Odpowiedź jest bardzo prosta. W mojej ocenie, lepszą grą jest…
1. “The Pride Of Taern”
Uprzedzałem. Uprzedałem, że na tej liście znajdzie się trochę gier przeglądarkowych, ale chyba nikt z was się nie spodziewał, że jedna z nich jest autentycznie moją ulubioną, prawda?
Cóż… “The Pride Of Taern” jest dla mnie produkcją prawie idealną. Jak wcześniej wspomniałem, fabuła gra dla mnie olbrzymią rolę we wszystkich grach, a nie jestem w stanie podać tytułu MMORPG, który pod tym względem przebiłby dzieło Whitemoon Studios.
To oczywiście nie jest wszystko. Szczególnie do gustu przypadł mi tutaj system walki wymagający od nas zdolności logicznego myślenia, szybkiego podejmowania decyzji i, w pewnym sensie, zręczności. Smaczku dodaje dodatkowo piękna, ręcznie rysowana grafika i swojskie, rodzime klimaty lokacji.
Nie pozostaje mi więc nic innego, jak chyba zaprosić was do wspólnej zabawy. Uwierzcie, naprawdę warto!
No, dobra. To było moje “TOP 10 gier MMORPG”. Jak wam się podobało? Przypominam tylko, że jest to stricte subiektywna lista, więc nie dziwcie się jeśli jakaś gra, którą bardzo lubicie się na niej nie znalazła. Po prostu podzielcie się opinią w komentarzu :)
Tymczasem ja zostawiam was z małym bonusem i uciekam. Pa!
Gry, które były najbliżej uzyskania miejsca w tym rankingu:
- Royal Quest
- Tibia
- Final Fantasy XIV
- The Elder Scrolls Online
- Knights
- Panfu