Zagwozdka na niedzielę – to w końcu MMO, czy nie MMO?
ŻYJECIE W KŁAMSTWIE! THE CAKE IS A LIE!
Nie dajcie się omotać złu. Diabeł szepcze Wam do głów plugawe łgarstwa na temat gier. Wmawia Wam, że każdy tytuł to MMO i kusi do grania. Path of Exile, League of Legends, a do tego Playerunknown's Battlegrounds! Przed takim bluźnierstwem aż z trwogi miota mną całym. Tylko heretycy twierdzą, że wymienione tytuły należą do iście zacnego gatunku MMO. Stos na takich czeka, bowiem nic innego nie jest w stanie naprostować ich myśli.
Wszak MMO pochodzi od słów „Massively Multiplayer Online”, jak zatem można wierzyć, że Warframe tutaj przynależy? Albo co gorsza, Battlefield czy inne Call of Duty. Przecież ewidentnie brakuje tutaj „Massively”. Jak możecie być tak otwarci na podszepty deweloperów? Twórcy Was omotali, przez co dajecie sobie wciskać takie plugastwa. Co drugą grę nazywa się MMO, bo to brzmi tak dumnie! Prawdziwy gracz rozpozna jednak prawdę. Płomień wiary gorzeje jasno i nie uklęknie przed ciemnością niewiedzy. Powiadam Wam, otwórzcie umysły i nie dajcie sobą manipulować!
Prawdziwym MMO można nazwać Lineage 2, World of Warcraft, a nawet Black Desert Online. Nawet The Elder Scrolls Online należy do tego gatunku, chociaż się nie przyznaje. Zdaję sobie sprawę, że część tytułów zbłądziła i niebezpiecznie zmienia wyznanie na singleplayer, ale z tym również sobie poradzimy. Jak nie słowem to ogniem.
W prawdziwym MMO macie otwarty świat w którym spotkacie towarzyszy oraz wrogów. Nie musicie przełączać się pomiędzy kanałami, chcąc z kimś zagrać. Wychodzicie na polowanie i widzicie tłum innych wojowników, zajętych swoimi sprawami. To jest coś, co krzepi serce fana. Wszak właśnie o to w tym chodzi!
Wszystko inne to jedynie marne kopie, oszuści oraz udawacze. W mieście widzicie innych współgraczy, ale opuszczenie jego murów zmienia postać rzeczy. Tam jawi się przed nami pusta przestrzeń, co najwyżej zasiedlona przez NPC i moby (MOBA również są złem). Dokładnie tak jak w pierwszym Guild Wars. Chcąc z kimś uczestniczyć w przygodzie, musimy zaprosić go do drużyny. Tylko i tylko wtedy zobaczymy kogoś żywego, prócz nas samych. Destiny 2 również nie jest MMO, bowiem otwartość ogranicza się do kilkunastu graczy, a nie całego tłumu. Brakuje w tym wszystkim „Massively”.
Spluwam przed takimi grami, które udają, że są MMO. Nie wiem jak można nie widzieć różnicy. Nawet taka Tibia jest przedstawicielem gatunku, a wszystkie te survivale jak ARK czy Dark and Light to jedynie oszuści. Sto osób na serwerze, to nie tysiąc! Moje ziomki z inkwizycji wiedzą, jak radzić sobie z takimi poganami. Och, już czuję zapach stosów. Ale ale, nie przybyłem tutaj tylko, by siać postrach w Waszych sercach. Każdy ma przecież szansę na okazanie skruchy i przyznanie się do życia w błędzie. Wiara w MMO nie jest łatwa i nawet dla mnie nie wszystkie sprawy są oczywiste. Czym bowiem jest to całe „Massively”? Jestem pewien, że też się nad tym zastanawiacie.
Tutaj jednak tkwi największy problem gatunku. Nikt bowiem nie jest w stanie określić od jakiej liczby osób na serwerze możemy powiedzieć o czymś, że jest „Massively”. Sto graczy to za mało, bowiem są FPS-y mające tyle osób na mapie, a nikt ich nie nazywa MMOFPS-ami. Dwieście również wydaje się niskim progiem, bo jestem przekonany, że w przyszłości powstaną strzelanki multiplayerowe z takimi polami bitewnymi.
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Z drugiej zaś strony na jednym serwerze Path of Exile bawią się tysiące graczy, więc teoretycznie to MMO. Nic bardziej mylnego, bowiem w mieście widzicie tylko garstkę z nich, a poza nim nie uświadczycie żywej duszy. Takie centrum jest HUB-em społecznościowym. Produkcje HUB-owe nie są MMO, tylko semi-MMO lub HUB-MMO. Wiem wiem, głupia nazwa, ale należy wyraźnie zaznaczyć różnicę. Wrzucanie wszystkiego do jednego worka jest złe, bowiem wypacza definicję.
Właśnie takie myślenie pozwala, by każdą grę traktować jako MMO. Dauntless czy Monster Hunter: World są już tak nazywane, a mają ten sam problem, co opisany powyżej. Co z tego, że macie dziki tłum w mieście lub wiosce, gdy nic to nie wnosi. Nie możecie zabrać tych paru setek na polowanie. Nie przeszkadzają w zabijaniu mobów, ani nie sprawiają, że świat jest żywszy. W zasadzie są nieistotnym dodatkiem i moglibyście ich nie widzieć. Ich udział w zabawie i tak sprowadza się do możliwości zaproszenia do drużyny, czy wystawianiu przedmiotów na aukcji. Tfu, nie o takie coś nic nie robiłem!
Trzeba walczyć o swoje i przypomnieć deweloperom, że to co nam fundują to nie MMO! Graczom też wypada otworzyć oczy! Pokazać, że ten gatunek to wcale nie zamknięte przestrzenie oraz zabawa dla pięciu osób! Chcemy wolności oraz tłumów! Poczucia obecności ogromu!
Niech we wszystkich zapłonie ogień prawdziwego fana! Rozpalcie ogniska, wezwijcie Gondor!
Deus vult! Czas odzyskać utracone MMO!